fbpx

Okazuje się, że giełda to nie Biedronka. To nie dyskont do którego idziemy po to, żeby zapolować na promocje.

Giełda działa zupełnie inaczej. Inwestorzy, którzy szukają okazji do kupna bardzo tanich spółek aby tanio kupić drogo sprzedać, napotkają według mnie, jeżeli już to im się nie przytrafiło, na spore problemy, bo skąd niby mamy wiedzieć, kiedy jest już tak na prawdę tanio.

Są 3 powody, dla których odrzucam wszystkie spółki blisko dołka:

Spółki potrafią spadać o kilkadziesiąt procent, a część inwestorów uparcie wciąż będzie szukała na nich okazji do kupna. Jak na załączonym obrazku.

kupowanie tanio 1

Oczywiście w którymś momencie ten dobry moment się pojawi, ale problem w tym, że do tego czasu możemy stracić większą część naszego kapitału.

Druga rzecz jest taka, że nawet jeżeli kupimy spółkę na dołku, to utrzymanie jej jest bardzo trudne, ponieważ emocjonalnie jest to niezwykle wymagające i trzeba mieć na prawdę nerwy ze stali.

Jako przykład podam wykres akcji DUDY. Zwróć uwagę: kupno akcji w tym miejscu, czyli stosunkowo tanio – ktoś mógłby powiedzieć, to przede wszystkim wybite stopy i prawie dwa miesiące męczarni.

kupowanie tanio 2

Kupno trochę wyżej – nadal nie jest łatwo zarobić, rynek stoi w czasie, gdy zapewne inne spółki już dosyć przyzwoicie rosną.

kupowanie tanio 3

I w 3cim wariancie, kupno najwyżej – niecały miesiąc i 80% zysku!!

kupowanie tanio 4

Potwierdza to statystyka. Analizując wykresy spółek na podstawie siły relatywnej, wyniki są takie, że najlepiej rośnie to co jest silne, a dołek swoich akcji miało już dawno temu. Pokazują to testy, które potwierdzają, że te najsilniejsze spółki w długim okresie są statystycznie lepsze i dają zarobić znacznie więcej niż spółki słabe i niedowartościowane.

siła relatywna

Odnosząc to do aktualnej sytuacji giełdowej, to jeżeli dołek na indeksach nastąpił stosunkowo niedawno, ja będę się skupiał na poszukiwaniach spółek, które ten dołek ustanowiły znacznie wcześniej, niż zrobił to sam index.

Powodzenia w poszukiwaniu „drogich” okazji inwestycyjnych ?

Miłego dnia!

W czym mogą pomóc narzędzia komputerowe, jeżeli je dobrze rozumiemy?

Jeżeli jesteś na rynku wystarczająco długo i traktujesz to zajęcie poważnie, to pewnie zderzyłeś się już z problemami typu:

  • Jak dobierać odpowiednie spółki?
  • Jak nie przepuszczać pojawiających się okazji do kupna?
  • Jak szybko przeszukiwać setki spółek i wybierać tylko te, które spełniają określone kryteria?
  • Jak zebrać więcej wartościowych informacji o rynku i wiedzieć coś więcej niż inni?
  • Jak zautomatyzować większość tych działań

I mimo, że osobiście wciąż lubię przyglądać się spółkom i rynkowi „wzrokowo” przeglądając wykresy, to posługuję się również narzędziami komputerowymi „własnej produkcji”, które mogą mi to znacznie ułatwić.

Dla tych co jeszcze nie wiedzą na czym dokładnie polega moja codzienna praca, krótki wstęp:

  • Tak, posługuję się głównie analizą wykresów, choć czynniki fundamentalne nabierają dla mnie również coraz większego znaczenia,
  • Lubię wykresy, bo na nich widać emocje całego rynku. Jeżeli ma się wprawne „oko” widać trendy, korekty, widać kiedy rynek się boi, a kiedy nie potrafi już powstrzymać się w swojej niepohamowanej chęci pogoni za zyskami. Widać kiedy wchodzi duży kapitał na rynek, a kiedy zaczyna się z niego po cichu ewakuować. W okół tego można konstruować bardzo ciekawe zagrania.
  • Pracuję na programie do analizy wykresów pt. Amibroker i uważam, że jest świetny! Polecam z czystym sumieniem. Na potrzeby tego artykułu, w dalszym tekście będę odnosił się właśnie do Amibrokera, bo na nim pracuję na co dzień.
  • Nie lubię poświęcać własnego czasu inwestycjom ani ekscytować się bieżącymi newsami, stąd potrzeba automatyzacji pewnych działań.
  • Nie wierzę w magiczne formuły, narzędzia, samograje. Narzędzia mogą pomagać, oszczędzić Twój czas, ale bez właściwego rozumienia rynku, będziesz stał w miejscu.

Przechodząc dalej do analizy komputerowej warto, żebyś wiedział, że narzędzia narzędziom nie równe. Uściślając proponuję podział na kilka grup:

  • Wskaźniki
  • Skanery
  • Eksploracje
  • Narzędzia do backtestów
  • Przeoptymalizowane narzędzia do backtestów
  • Systemy do automatycznego handlu (tzw. samograje)

Zatem od początku:

Wskaźniki: Wszelkie formuły bazujące na podstawowych danych giełdowych jakie ściągamy i aktualizujemy w Amibrokerze, które „rysują” coś na wykresie. Z punktu widzenia komputera, wykres ceny jest wskaźnikiem. Wykres wolumenu jest wskaźnikiem. Inne popularne wskaźniki to MACD, RSI, Stochastic. Mój Trendomierz, BestTrend, Volumebuzz, Skumulowany Wolumen i Ulepszony Stochastic również mają funkcje wskaźników, choć dodatkowo mogą być również skanerami lub eksploracjami.

Skanery: to formuły matematyczne, które dają możliwość przeskanowania setek wykresów i „mówią” np. „jaki procent spółek jest aktualnie w trendzie wzrostowym?”. To jest dokładnie ta odpowiedź na pytanie jaką daje mi skanowanie Lepszym Trendomierzem. Generalnie bardzo przydatna rzecz, bo pozwala wiedzieć o rynku znacznie więcej niż inni. A jeżeli dobrze rozumie się konstrukcję danego narzędzia i czuje, co ono właściwie robi, to można dzięki temu zbudować całkiem solidną przewagę w inwestowaniu. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej o moim Trendomierzu, to zapraszam do artykułu Trendomierz prawdę ci powie.

Eksploracje: formuły matematyczne, które również mają za zadanie przeskanowywać setki wykresów, lecz ich główna funkcja sprowadza się do tego, że „wyrzucają” krótką listę spółek, które spełniają ściśle określone kryteria na dany moment. Najczęściej kilka sekund wystarczy, żeby przeprowadzić taką gotową eksplorację, co oszczędza czas, w stosunku do ręcznego przeszukiwania odpowiednich wykresów. Bardzo fajna funkcjonalność, chętnie z niej korzystam. BestTrend i VolumeBuzz to potężne kombajny, stworzone głównie właśnie do precyzyjnej eksploracji spółek.

Poniżej przykład eksploracji spółek z indeksu S&P500 formułą Lepszy BestTrend. Komputer wskazał listę spółek, które są w trakcie formowania bardzo specyficznych struktur na swoich wykresach.

Tytułem uzupełnienia:

Powyższe grupy narzędzi komputerowych są według mnie ok i warto z nich korzystać, byle z głową! Wskaźniki mogą być użyteczne, o ile nie mamy ich zbyt dużo i dokładnie wiemy co one pokazują. Bo o i ile większość inwestorów wie, że Stochastic pokazuje strefy wykupienia i wyprzedania, to mało kto wie, jak on jest rzeczywiście zbudowany i co właściwie liczy. Próbują ciąć drewno nożem kuchennym i dziwią się, że nie ma efektu. Im więcej poświęcisz swojej uwagi na faktyczne zrozumienie działania danego narzędzia, tym większa szansa, że zrobisz z niego właściwy użytek. Choć cudów bym nie oczekiwał.

Ja swoje narzędzia, którymi się posługuję, traktuję jako kolejny argument na liście powodów do zainwestowania w daną spółkę w jakimś konkretnym momencie na rynku. Im więcej nazbieram tych poważnych argumentów ZA, tym większe przekonanie do podjęcia inwestycji.

Kolejne grupy narzędzi, które wymienię poniżej rozpoczynają według mnie listę tematów, w które ja osobiście nie bardzo się angażuję. O ile sam wykonałem w swojej „karierze” mnóstwo backtestów, to zawsze było to proste zbieranie danych o rynku na różne tematy, a nie przyczółek do konstruowania jakiegoś poważnego systemu inwestycyjnego. Problem z backtestami jest tego typu, że jest bardzo cienka linia, po której staje się on przeoptymalizowanym backtestem, który pokazuje wszystko co zechcesz, ale nie pokazuje rzeczywistości. Znam mnóstwo ludzi, którzy poświęcili mnóstwo swojego czasu i pracy różnym automatycznym lub półautomatycznym systemom inwestycyjnym i nic z tego nie wynikło, poza poczuciem straconego czasu. W zasadzie nie znam nikogo, kto by zarabiał na tego rodzaju podejściu do handlu. A skoro nie znam, to ja nie zamierzam być pierwszy ?

Backtesty: formuła, która ma za zadanie sprawdzić zasadność konkretnych zagrań na rynkach finansowych. Mówimy dokładnie komputerowi: kupujemy TU (po spełnieniu określonych warunków, sprzedajemy TU. Komputer skanuje za nas setki wykresów i dziesiątki miesięcy wstecz pokazując ostateczny wynik zasymulowanego portfela. Teoretycznie wygląda dobrze, „na papierze” pojawiają się jakieś kosmicznie duże procenty zysków, jakie dana strategia przynosi po latach, ale nie pojawiają się emocje na jakie wystawia nas dane granie. Z mojego doświadczenia jeżeli dana strategia pokazuje ciekawy wynik, to podziel go przez 3 i jeżeli dalej ma to dla ciebie sens, zdecyduj czy warto się tym zajmować. Ja, tak jak wspomniałem, backtesty wykorzystuję do tego, by zbierać ogólne informacje o rynku (uczyć się rynku).

Przeoptymalizowane backtesty: gdy sprawdzając dany system grania i modyfikując jego parametry okaże się, że ostateczny wynik jest lepszy gdy zastosujemy do obliczeń inny parametr średniej lub jakiegoś innego wskaźnika, wtedy prosta droga do tego, by zamiast mieć wstępnie interesujący system (plan gry), mamy system, który bardzo dobrze dopasował się do danych, na których pracujemy. Świetny sposób na to, by nieświadomie lub coraz częściej świadomie, sprzedawać marzenia niedoświadczonym uczestnikom rynku.

Samograje/roboty: najczęściej zbudowane na tych powyżej, systemy do automatycznego tradingu. Produkty podobnie z kategorii „sprzedawanie marzeń”. Nie wierzę, że ktoś kto sam nie zbuduje takiego systemu, będzie w stanie z pożytkiem dla siebie korzystać z cudzego. Druga sprawa, kto chciałby udostępniać swój skuteczny system do automatycznego tradingu i generowania zysków, jeżeli byłby rzeczywiście skuteczny?

To tyle. W kolejnym artykule podzielę się z Tobą moją codzienną praktyką związaną z wykorzystaniem już konkretnych formuł matematycznych i rozumienia rynku z ich pomocą. Na co dzień posługuje się kilkoma narzędziami. Możesz o nich dowiedzieć się więcej tu: https://dividendkingdom.pl/aminarzedzia/

Dobrego dnia!

(Artykuł przygotowany na potrzeby publikacji w EQUITY MAGAZINE wydane 38)

Świat się kurczy. W USA inwestować może już każdy.

Kiedyś wydawał się to temat zarezerwowany jedynie dla funduszy inwestycyjnych, lub dużych instytucji. Dzisiaj jako inwestorzy indywidualni mamy już pełne prawo korzystać z dobrodziejstw najbardziej rozwiniętych rynków na świecie. Przyzwyczajeni do lokalnego podwórka, często nie zdajemy sobie sprawy z możliwości jakie czekają na nas za granicą. A jest mnóstwo powodów, by możliwościami tymi się zainteresować.

Dlaczego?

A zastanawiałeś się kiedyś jakie kwoty prowizji zostawiasz co roku kupując akcje w swoim biurze maklerskim? A gdyby ta kwota mogłaby być np. 10x mniejsza? O ile % większa byłaby Twoja stopa zwrotu każdego roku? Czy łatwiej byłoby Ci prowadzić Twój biznes inwestycyjny i generować pozytywne stopy zwrotu?

10-krotnie mniejsze prowizje to żadna obietnica. To codzienność tego rynku i gigantyczna oszczędność przy prowadzeniu inwestycji. Ja w USA jestem od 6 lat. Po jakimś czasie prowadząc równolegle inwestycje na GPW i USA zdałem sobie sprawę, że robiąc dokładnie to samo, moja stopa zwrotu z USA była niemal dwukrotnie lepsza. Prowizje miały tu ogromne znaczenie, a są tym istotniejsze jeśli ktoś często handluje akcjami.

Operując w USA czasami czuję się jak za sterami helikoptera. Ponad 6000 spółek tylko na NYSE i NASDAQ. Na wyciągnięcie ręki największe międzynarodowe korporacje, globalne marki, spółki, które prowadzą stabilną politykę dywidendową. Dla przykładu Johnson&Johnson wypłaca dywidendę nieprzerwanie od 54 lat. Procter & Gamble Co. od 60 lat! Czy jest zatem coś pewniejszego na giełdzie niż to, że taka spółka zrobi Ci przelew również w kolejnych latach?

Rynek amerykański to również indeksy, takie jak S&P500. Żeby dostać się do składu tego indeksu trzeba spełnić szereg warunków. Między innymi warunek związany z kapitalizacją, czyli wyceną rynkową firmy. Minimalna kapitalizacja dla spółek z S&P500 to 4 miliardy $. Mniej więcej przy tej wartości wyceniany jest obecnie KGHM. Pozostałe spółki z rynku polskiego, które spełniają to kryterium to PZU, PEKAO, PKN Orlen i PKO BP. W USA jest ich ponad 500. Ponad 500 spółek, które nie rodzą żadnych problemów z płynnością. Można wejść i wyjść niezauważonym przez rynek, nawet jak się dysponuje kapitałem rzędu kilku milionów złotych.

Mając już super płynny rynek i mnóstwo spółek, które dodatkowo chętnie dzielą się zyskami z akcjonariuszami, jak każdego tygodnia zabieram się do wyboru tych, na których chciałbym zbudować swój portfel. Jeśli mamy jasno zdefiniowane kryteria wejścia, w Polsce zazwyczaj trzeba bardzo długo czekać na dogodny moment do zajęcia pozycji. W USA okazje podjeżdżają codziennie. Bez względu na to czy posługujesz się analizą wykresów, czy analizujesz sytuację finansową, nie powinieneś mieć żadnych problemów ze znalezieniem tych swoich idealnych, książkowych spółek lub zagrań, do których masz 100% przekonanie. Jeśli, podobnie do mnie, jesteś spokojnym inwestorem, problem pojawi się po drugiej stronie: jak z 20 świetnych spółek, każdego tygodnia wybrać te 2-3, które rzeczywiście jestem skłonny kupić. Odpowiedzią jest jeszcze bardziej rygorystyczna selekcja i zawężenie pola widzenia chociażby tylko do SP500.

Dla przykładu, według stanu na dzień 24.02.2017, przeskanowałem indeks S&P500. Aktualnie 47 spółek w trendzie wzrostowym (warunek konieczny) jest w trakcie formowania swojej bardzo wyraźnej struktury korekty, w tym:

  • 27 korekt pędzących,
  • 8 korekt płaskich,
  • 2 korekty nieregularne,
  • 10 korekt prostych,

Dodatkowo (tylko spośród S&P500):

  • 219 spółek jest w strefie wykupienia na wykresach tygodniowych,
  • 29 spółek jest w strefie wyprzedania (ważna informacja dla inwestorów, którzy kierują się wskazaniami oscylatorów)
  • 155 spółek ma P/E (cena do zysku) poniżej 20,
  • 115 spółek ma EPS >30% (poprawiło zyski przypadające na jedną akcję za poprzedni rok o więcej niż 30%),
  • 39 spółek ma stopę dywidendy przekraczającą aktualnie 4%.

Dla porównania uśredniona stopa dywidendy dla całego rynku to aktualnie 1,95%.

Źródło: http://www.multpl.com/s-p-500-dividend-yield/

Krótka sprzedaż? W Stanach to działa perfekcyjnie. Oprócz portfela dywidendowego, czasami nabieram mało optymistycznych przekonań do niektórych spółek i biznesów. Co wtedy? Otóż mam szereg możliwości na zrealizowanie scenariusza spadkowego, w tym między innymi krótka sprzedaż, czyli najpierw odsprzedanie akcji, po to by docelowo je odkupić po niższej cenie i zarobić na różnicy. Proste i przyjemne i sprawia, że bessa przestaje być okresem jedynie wyczekiwania.

Podsumowując rynek amerykański to dla mnie dzisiaj ocean nieograniczonych możliwości, z których chętnie korzystam. Sprawdziłem wszystko: GPW, forex, kontrakty futures, kontrakty CFD…jednak z amerykańskimi akcjami czuję się najlepiej. To zdecydowanie mój idealny rynek, dopasowany do mojej osobowości i oczekiwań. Ale żeby nie było za pięknie, to zdaję sobie sprawę, że dla niektórych inwestorów barierę może stanowić oczywiście język, czasami kapitał wymagany przez największych brokerów, by móc inwestować za ich pośrednictwem lub mnogość spółek, o których być może nie wiemy, aż tyle co w Polsce. Ryzyko (bądź dodatkową szansę inwestycyjną) może  stanowić także waluta lub kilka walut, w których mamy możliwość prowadzenia rachunków inwestycyjnych. Ten kierunek inwestycji zagranicznych polecam przede wszystkim prawdziwie zaangażowanym inwestorom, którzy są absolutnie pewni, że swoje inwestycje giełdowe, będą prowadzili do końca życia lub dłużej ?